Moda na kamerki samochodowe

Ponoć Rosja to nie kraj, tylko stan umysłu. Właśnie wśród wschodnio-słowiańskich kierowców popularnym zabiegiem stało się umieszczanie kamer w samochodach i nagrywanie drogi podczas jazdy. YouTube pełen jest filmików ukazujących dziwne, niebezpieczne, karygodne, a niekiedy zabawne zdarzenia z rosyjskich ulic. Jeszcze przed zajęciem Krymu wiadomo było, że w największym państwie świata nie tylko po władzy można spodziewać się agresji i łamania ogólnie przyjętych zasad. To głównie dlatego samochodowe kamerki są tam tak popularne.
Polacy jednak nie gęsi i swoje wideorejestratory też mają. Może na mniejszą skalę, ale także nad Wisłą można zauważyć rosnący popyt na tego typu kamerki. Wielu kierowców sądzi, że w razie wypadku, stłuczki albo wykroczenia będą dysponować nagraniem, które bezapelacyjnie wskaże po czyjej stronie leży lub nie leży wina. Rzeczywiście bywają sytuacje, w których taki zapis jawi się olbrzymim asem w rękawie. Niektórzy też z sobie tylko znanych powodów liczą na to, że może uda im się nagrać jakiś zapierający dech w piersiach wypadek. Może nie sprzedadzą swojego filmu do Discovery czy TVN Turbo, ale pełni satysfakcji wrzucą go do internetu. Są też ludzie, którzy montują kamerki przede wszystkim po to, by samodzielnie łapać na gorącym uczynku piratów drogowych. Taki twardy dowód można potem uprzejmie podrzucić policji, co jednak nie zawsze kończy się uroczystymi podziękowaniami i ukaraniem drogowego złoczyńcy. Wręcz przeciwnie – zabawa w samozwańczego stróża prawa może okazać się bezproduktywnym hobby. W każdym razie jeśli widzimy niebezpieczną sytuację na drodze, to możemy jedynie nagrywać to co się dzieje, ostrzec innych i zawiadomić policję. Sami nie mamy prawa nikogo zatrzymywać. Jeśli zaś nagranie naszego autorstwa będzie miało potem posłużyć jako dowód w jakiejś rozprawie sądowej, to zapewne trzeba będzie wziąć wolne w pracy, by pod przysięgą złożyć stosowne wyjaśnienia. Nie każda sprawa jest warta takiej czasochłonnej fatygi i stresu. Ponadto amatorska kamerka to nie policyjny wideorejestrator z legalizacją. To może podważyć wiarygodność takiego zapisu lub skłonić sąd do zasięgnięcia opinii biegłego technika.
W dobie coraz nowocześniejszej i taniejącej elektroniki praktycznie każdy może pozwolić sobie na zakup tego typu urządzenia. W zależności od parametrów najpopularniejsze samochodowe „czarne skrzynki” kosztują od około siedemdziesięciu do dwustu kilkudziesięciu złotych. Droższe modele posiadają bardziej zaawansowane funkcje. Zapisują nie tylko obraz, ale i główne parametry jazdy, a dzięki technologii GPS nanoszą nawet trasę pojazdu na cyfrowe mapy. Są wyposażone w specjalne uchwyty z przyssawkami. Można je zamocować na szybie pod dowolnym kątem. To gadżety niewielkich rozmiarów, których długość wynosi zwykle około 10, a szerokość 5 – 6 centymetrów. Kamerka nie powinna przecież za bardzo rzucać się w oczy. Za zasilanie odpowiada litowa bateria lub gniazdo zapalniczki. Obsługa nie jest trudniejsza niż posługiwanie się telefonem komórkowym. Kamerkę można zaprogramować ją tak, aby włączała się w sposób samoczynny. Takie rejestratory mają to do siebie, że zdecydowana większość tego, co zapiszą nie będzie niczym interesującym ani przydatnym z punktu widzenia kierowcy. Po prostu wiele godzin najzwyklejszej w świecie jazdy. Nigdy nie wiadomo kiedy kamerka nagra jakieś „ciekawe” zdarzenie, typu kolizja czy wypadek. Odpowiednie oprogramowanie rozwiązuje ten problem. Obraz jest ciągle rejestrowany na karcie SD, a po pewnym czasie – o ile stosowną komendą lub automatycznie nie został trwale zapisany – ulega skasowaniu, by zrobić miejsce kolejnym porcjom danych. Dzięki temu nie ma obaw o wyczerpanie się zasobów pamięci. Ponadto urządzenie posiada czujniki, które na przykład po wykryciu uderzenia czy gwałtownego hamowania uruchamiają specjalny tryb utrwalania określonego fragmentu nagrania.
Kamerka może się przydać jeśli chcemy udowodnić swoją niewinność czy mieć argument w sporze z ubezpieczalnią. Jest jednak i druga strona medalu. Takie ustrojstwo będzie w stanie wywlec na światło dzienne także przewinienia swojego właściciela. Można też narobić sobie kłopotów nierozważnie publikując w sieci czyjś wizerunek albo ściągnąć na siebie zemstę kogoś, kto dzięki naszej uprzejmości musiał stanąć przed sądem.
Tekst zewnętrzny, artykuł sponsorowany
Czytelniku pamiętaj:
Niniejszy artykuł ma wyłącznie charakter informacyjny i nie stanowi poradnika w rozumieniu prawa. Zawarte w nim treści mają na celu dostarczenie ogólnych informacji i nie mogą być traktowane jako fachowe porady lub opinie. Każdorazowo przed podejmowaniem jakichkolwiek działań na podstawie informacji zawartych w artykule, skonsultuj się ze specjalistami lub osobami posiadającymi odpowiednie uprawnienia. Autor artykułu oraz wydawca strony nie ponosi żadnej odpowiedzialności za ewentualne działania podejmowane na podstawie informacji zawartych w artykule.